Łotysze wysadzili nas na węźle w okolicach Skopje. Już po rozejrzeniu się dookoła odczuliśmy lekki niepokój. Węzłem przejeżdżały bowiem maksimum 2 samochody na minutę. Na tym totalnym pustkowiu naszą konsternację wzmocnił widok szkieletu krowy w suchych zaroślach. Pierwszego stopa udało się jednak dość szybko złapać. Zabrał nas młody, wyglądający na typowego cwaniaczka, chłopak w tuningowanej Maździe. Z włączonym ogrzewaniem (na zewnątrz było jakieś 30 stopni – pewnie miał problemy z chłodzeniem silnika) – przewiózł nas na przedmieścia Skopje, które przywitały nas niezbyt zachęcającymi widokami. Już tutaj mieliśmy okazję po raz pierwszy zaobserwować bałkańskie podejście do obowiązku zapinania pasów w samochodzie. Nasz kierowca zapiął je po wjechaniu na autostradę, a kiedy tylko wjechaliśmy na miejską arterię, zwolnił, odpiął pas i otworzył okno, wyraźnie przybierając wyluzowaną pozycję w fotelu i pogłaśniając muzykę w radiu. Posilając się na ławce zauważyliśmy, że widok osób z dużymi plecakami nie należy tutaj do codzienności. Spore, jak na Macedonię miasto chyba nie jest głównym celem turystów.
Mówi się, że podróże kształcą. Nie chodzi jednak o wiedzę zdobytą na temat miejsc, ich historii i topografii (choć to też). Najcenniejsze jest tutaj doświadczenie spotkania z odmiennością. To, że znany nam na codzień świat wcale nie musi taki być, a otaczający nas stan rzeczy jest tylko jednym z wielu wariantów rzeczywistości. Chodzi o nabycie dystansu.
czwartek, 30 sierpnia 2012
Dzień 2 cz.1: Belgrad - Skopje (440km)
Łotysze wysadzili nas na węźle w okolicach Skopje. Już po rozejrzeniu się dookoła odczuliśmy lekki niepokój. Węzłem przejeżdżały bowiem maksimum 2 samochody na minutę. Na tym totalnym pustkowiu naszą konsternację wzmocnił widok szkieletu krowy w suchych zaroślach. Pierwszego stopa udało się jednak dość szybko złapać. Zabrał nas młody, wyglądający na typowego cwaniaczka, chłopak w tuningowanej Maździe. Z włączonym ogrzewaniem (na zewnątrz było jakieś 30 stopni – pewnie miał problemy z chłodzeniem silnika) – przewiózł nas na przedmieścia Skopje, które przywitały nas niezbyt zachęcającymi widokami. Już tutaj mieliśmy okazję po raz pierwszy zaobserwować bałkańskie podejście do obowiązku zapinania pasów w samochodzie. Nasz kierowca zapiął je po wjechaniu na autostradę, a kiedy tylko wjechaliśmy na miejską arterię, zwolnił, odpiął pas i otworzył okno, wyraźnie przybierając wyluzowaną pozycję w fotelu i pogłaśniając muzykę w radiu. Posilając się na ławce zauważyliśmy, że widok osób z dużymi plecakami nie należy tutaj do codzienności. Spore, jak na Macedonię miasto chyba nie jest głównym celem turystów.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz