Kolejny dzień rozpoczęliśmy polskim pasztetem i szklanką kakao Puchatek (ach jak pyszne są te specjały poza domem). Następny chleb kupiony w bałkańskim kraju potwierdził nasze wcześniejsze doświadczenia - był pyszny. Poranny spacer po mieście zachęcił nas do jednodniowego relaksu nad pięknym jeziorem. Postanowiliśmy podjąć próbę zmiany lokum na przytulniejsze. „Tam idzie gość z plecakiem – na pewno wie gdzie jest jakiś hostel” - i po chwili śledzenia nieznajomego podróżnika stanęliśmy pod jednym z wielu domów ściśniętych przy kamiennej uliczce. Wszechobecne tabliczki „ROOMS” zachęcały do zapukania i rozejrzenia się. Wyglądająca przez okienko miła starsza pani zaproponowała nam obejrzenie pokoju. Już przez przerwę między domami dostrzegliśmy piękny widok na jezioro rozpościerający się z drugiej strony domu. Zapytaliśmy, czy ma pokój z widokiem na drugą stronę. "Wejdźcie i zobaczcie." Gdy zobaczyliśmy balkon i panoramę gór wokół jeziora – nasze uśmiechy mówiły same za siebie. Już godzinę później siedzieliśmy na balkonie pijąc kawę i rozkoszując się niesamowitym widokiem.

Na targu w Ochrydzie namacalnie zrozumiałem, po co w marketach umieszcza się tyle sztuk towaru obok siebie. Całe tony arbuzów, melonów, winogron, brzoskwini i innych kolorowych płodów natury powodowały, że nie można wyjść z targu nie nakupiwszy dla siebie trochę tego słodkiego szczęścia.



